Na krawedzi

Jak długo jeszcze będziesz użalał się nad sobą

Kryjąc swą słabość we własnej głupocie

Chcesz zaimponować swoim "przyjaciołom"

Śmiejącym się z Ciebie za Twymi plecami

Wybrałeś dziwną drogę dostania się do celu

Do bycia w centrum pieprzonej uwagi

Lecz przez swą bezmyślność oddalasz się od tego

Coraz bardziej, coraz bardziej się oddalasz

Czego brakuje, ile potrzeba czasu

Byś zrozumiał, że nie o to tu chodzi

Twój czas jeszcze nie dobiegł końca

Jest jeszcze szansa aby wszystko zmienić

Jest jeszcze szansa by wszystko zmienić

Wyniszczasz samego siebie

Niszczysz swój świat tak ciężko budowany

A przecież nie po to tak się starałeś

Polepszając swój byt w tym bezlitosnym życiu

Teraz rezygnujesz kładąc wszystko na jedną szalę

Czego brakuje, ile potrzeba czasu

Byś zrozumiał, że nie o to tu chodzi

Twój czas jeszcze nie dobiegł końca

Jest jeszcze szansa aby wszystko zmienić

Trzeźwość umysłu zaćmiona

Oczy podkrążone już dawno zaszły mgłą

Twarz pobladła, bez żadnego wyrazu

Ręce, które nic już nie zrobią

Obraz człowieka żyjącego na krawędzi

Który nie myśli już o tym jak wygląda

Pełnego bólu, nienawiści do siebie

Martwy człowiek, żywy trup...