Lyrics Antonina Krzysztoń

Antonina Krzysztoń

Biały wianek

Miałam biały wianek

I lat tak niewiele,

Przyszedłeś, spojrzałeś,

Serce mi zabrałeś.

Choć wiedziałeś przecież-

Twoją być nie mogę,

Więc czemu patrzyłeś

W oczy moje modre?

Nie zapalaj ognisk,

Których nie ugasisz.

Suchych ściernisk żary

Płoną, płoną lasy.

Nie zapalaj ognisk,

Których nie ugasisz.

Suchych ściernisk żary

Płoną, płoną lasy.

I choć ukojenie

Przychodzi po czasie,

W izbie świeci lampa,

W izbie przebogatej.

Najświętsza Panienka,

Święty Józef patrzy,

Smutno samej mieszkać,

Choć dobrze się darzy.

Nie zapalam ognisk,

których nie ugaszę.

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.

Nie zapalam ognisk,

których nie ugaszę.

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.

Siedzimy ściśnięci

Kręgiem i śpiewamy

O miłośći, której

Płomienie umierają.

Płomień w niebo bije,

Płomień z nami śpiewa,

Płomień w niebie niknie,

Świt różowy, drzewa.

Nie zapalam ognisk,

których nie ugaszę,

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.

Nie zapalam ognisk,

których nie ugaszę,

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.

Nie zapalam ognisk,

których nie ugaszę,

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.

Nie zapalaj ognisk,

których nie ugasisz,

Przy tym się ogrzeje

Tyle miłych twarzy.