Lyrics Antonina Krzysztoń

Antonina Krzysztoń

Urodziwy pasterz

Urodziwy pasterz

Swego strzeże stada,

Swego strzeże stada

Tysiące baranków.

Tysiące baranków,

Miliony owieczek.

A ranem, a ranem,

Trzech posłańców bieży,

Witają pasterza:

Witajcie pasterzu.

- Co was tu sprowadza,

Mężowie szlachetni?

- Sprzedaj nam, sprzedaj

Te tysiąc baranków,

Te tysiąc baranków,

Niezliczone owce.

- Nie sprzedam, nie sprzedam,

bo nie są na sprzedaż.

- Zaniechaj odmowy,

Bo życiem zapłacisz.

Zaniechaj odmowy,

Bo życiem zapłacisz.

- Jak mi śmierć zadacie,

W ziemi pochowajcie.

Do ziemi mnie złóżcie,

Gdzie trawa talarowa.

Piszczałką pastuszą

U stóp mi połóżcie.

A drugą fujarkę

U głowy połóżcie.

Gdy wietrzyk zawieje,

Gdy wicher zawyje.

Gdy wietrzyk zawieje,

Gdy wicher zawyje.

Nadstawiajcie ucha,

Poznacie me dzieje.

Nadstawiajcie ucha,

Poznacie me dzieje