Nasi

Doniu:

To śmierć jak rzucony kamień tworzy falę

Na przekór czekam na swoją kolei, słyszę lament

Na dnie przybywa naszych, nowa gwardia

Splatam dłonie, błękit nieba, chmur sztandar

Walne cierpienia odchodzą i słabną

Susza serc wokół mnie, pod nimi bagno łez

Zmysłu grabaż dziś brak go ewidentnie

Czerń płaszczy, kwiatów chłodna czerwień

I tylko słońce uśmiecha się do mnie dziwnie

Przez gałąź mrugając poprawia wizję

Złoty niemy świadek kolejnej traumy

Nieważne gdzie twój dom i o co walczysz

Przyjdzie dziwny dzień, moment, miejsce

By po raz ostatni stanąć przed wejściem

Stanąć przed światłem i swymi uczynkami

I znów porani nas od kolejnej fali ktoś

Przychodzą, odchodzą, palą się i gasną

Po kolei ej budzą się by zasnąć

Mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ej mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ból, śmiech, mrok, jasność

Wspomnienia mamy je na własność

Na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Ej na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Kris:

Uczmy się kochać swoich ludzi, bo odchodzą nagle

Nagle Pan zwija żagle nam

Słowa żadne nie zagoją ran, które krwawią Boski plan

Ludzie nic nie przeciwstawią Stwórcy nasz czas się kurczy

Mów czy chcesz umrzeć jak głupcy czy żyć wiecznie

Wierząc Trójcy wzrok zabójcy na nas spoczął

Zaczął się kocioł, trochę nas pociął, podciął skrzydła

Lęk przeszył jak igła w tym sęk linia życia migła przed oczyma

I wtedy myśleć zaczynam co zostawisz, a co weźmiesz

Co trzymasz w ręku trzeźwie

A co niewarte pęka kłaków zostaje starte w jednej chwili

Dla chłopaków i dla sióstr co odeszli już w pamięć jest modlitwa

Wieczny odpoczynek dla każdego który wytrwał w niej

Wyrwał się śmierci ty też jej zwięź sieci niech Pan nam świeci

A ty, on, oni wszyscy jesteśmy jego dzieci tak to leci (leci, leci, leci, leci)

Przychodzą, odchodzą, palą się i gasną

Po kolei ej budzą się by zasnąć

Mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ej mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ból, śmiech, mrok, jasność

Wspomnienia mamy je na własność

Na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Ej na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Liber:

Wąska gorączka nocy sobotniej

Śląska ziemia, jakiś klub, nieistotne

U wejścia schody i ludzi pełne stopnie

Na sali stopnie zwielkokrotnione wielokrotnie

Nie pospolite, gorące, podszyte ogniem

Dziewczęta w pierwszych rzędach tańczą ochotnie

Występ tych, których sądziłeś o zbrodnie

Potniesz się z nienawiści, gdy ujrzysz jak to zrobię

Bo to już nie balet jeden z tych mistrzowskich

Ty po trzech bisach na loży usiądź, spocznij

Po całości chłopaki poszli w gości, po płyny

Urodzili im parę flaszek w urodziny

Łykam jeszcze raz, jeszcze świadom

Z zasadą, że wypić zdrowie nie jest przesadą

Z brygadą, zespół didżej menegą zięta

Taki obraz zapamiętam, na zawsze

Przychodzą, odchodzą, palą się i gasną

Po kolei ej budzą się by zasnąć

Mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ej mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ból, śmiech, mrok, jasność

Wspomnienia mamy je na własność

Na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Ej na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Przychodzą, odchodzą, palą się i gasną

Po kolei ej budzą się by zasnąć

Mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ej mamy ich raz teraz hasło NASI!

Ból, śmiech, mrok, jasność

Wspomnienia mamy je na własność

Na zawsze w nas teraz hasło NASI!

Ej na zawsze w nas teraz hasło NASI!