Aniol

Co czwartek mój anioł stróż

Puka do losu drzwi

Choć wszystko krzyczało w nim

Pozwalał nakrywać się

A upokorzenie Jego otaczało mnie

Zaklęciami ochronnymi

Nie musiałam się modlić

Niedostępne nie wiem czym jest

Jestem światłem jestem snem

małym palcem u nogi Twej

A wielcy świata na usługach mych

Mam spokojną linię czoła

A ciało zdrowe jest

Białą suknię sznur bursztynów

Buty noszę z mchu

Moja radość niczym nie zmącona

Jedyny podmiot zdarzeń ja

Wczoraj Anioł rzekł nie

Ciemna gwiazda nad głową mą

Mam starą pomarszczoną twarz

i straszę dygotem rąk

pęka we mnie owoc strachu znowu modle się

stopy krwawią jestem brudem pod paznokciem Twym

I chciałabym być niewidzialna

Anioł stróż opuścił mnie!