Chrystus i kupcy
- Towaru! - Krzyczy chciwy lud -
My towar wszelki dzisiaj mamy!
Zaspokoimy każdy głód
Co zechcą kupić - odsprzedamy!
Tu połcie haseł, wiary kark!
Zwoje idei, miąższe snu!
W świątyni sytość waszych warg!
Róg obfitości tylko tu!
- Nie mogę w to uwierzyć, do świątyni wchodzę
Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem
Tłuszczem spływają ściany, głosy dźwięczą trzosem
Płacą tu ile mają, biorą co uniosą!
Wynoście się natychmiast, kupcy i handlarze!
Złodzieje i żebracy śliniący brudne grosze!
Oczyścić mi posadzki! Wykadzić ołtarze!
Niech w pustym gmachu znowu zabrzmi echem poszept.
Głosu mego nie słychać! Krzyk mój mrze we wrzawie!
Co mam robić w świątyni w targ wyrosłej z gruntu?!
Krzyczeć, krzyczeć, aż gardło w krzyku tym wykrwawię!
Wierzyć, wierzyć, aż wiarę sprowadzę do buntu!
- Dalej brać ile wlezie, płać i nastaw ręce!
Na plecy bierz, co twoje, wracaj póki dają!
Sprzedaj, co da się sprzedać, a będziesz miał więcej!
Bóg inaczej spogląda na tych którzy mają!
- Precz!
- Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają!
- Precz!
- Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają!