Lyrics Jacek Kaczmarski

Jacek Kaczmarski

Scena To Dziwna

Scena to dziwna:

Lampka oliwna

Ciemnym płomieniem ćmi,

Witają Pana

Cienie na ścianach,

Z cieni i światła - my.

Kropla nadziei

Rzęsy nam klei

Źrenic roziskrza blask.

W mrocznej stajence

Złożone ręce

Nieśmiało proszą łask.

A w kąciku - zawiniątko,

Tobołek na duszę.

Już Zbawiciel, choć dzieciątko,

Buzia i paluszek.

Skoro za nas ma umierać

Na Krzyżu rozpięte -

Skromnie podziękujmy teraz

Życiu, co jest święte.

Matka szczęśliwa

Stópki obmywa

Na najtrudniejszą z dróg,

Zanim w rozpaczy

Przyjdzie zobaczyć

Krew z przebijanych nóg.

Ciałko spłukane

Wyciera sianem

W słodkim zapachu łąk,

Zanim na Wzgórzu

W skwarze i w kurzu

Przytkną gwoździe do rąk.

Błyszczą oczka pełne życia

I gębusia grucha,

Choć dzieciątko - już Zbawiciel

- Siła i otucha.

Skoro ma umierać za nas

I Go męka czeka

- W niemowlęciu czcijmy Pana:

Boga - i człowieka.