Lyrics Jacek Kaczmarski

Jacek Kaczmarski

Zbroja

Dałeś mi, Panie, zbroję;

Dawny kuł płatnerz ją.

W wielu pogięta bojach,

Wielu ochrzczona krwią.

W wykutej dla giganta

Potykam się co krok,

Bo jak sumienia szantaż

Uciska lewy bok.

Lecz choć zaginął hełm i miecz,

Dla ciała żadna w niej ostoja,

To przecież w końcu ważna rzecz –

Zbroja!

Magicznych na niej rytów

Dziś nie odczyta nikt,

Ale wykuta z mitów

I wieczna jest jak mit!

Do ciała mi przywarła,

Przeszkadza żyć i spać,

A tłum się cieszy z karła,

Co chce giganta grać!

Lecz choć zaginął hełm i miecz,

Dla ciała żadna w niej ostoja,

To przecież w końcu ważna rzecz –

Zbroja!

A taka w niej powaga

Dawno zaschniętej krwi,

Że czuję jak wymaga

I każe rosnąć mi.

Być może nadaremnie

Lecz stanę w niej za stu!

Zdejmij ją, Panie, ze mnie,

Jeśli umrę podczas snu!

Bo choć zaginął hełm i miecz,

Dla ciała żadna w niej ostoja,

To w końcu życia warta rzecz –

Zbroja!

Wrzasnęli hasło – wojna!

Zbudzili hufce hord,

Zgwałcona noc spokojna

Ogląda pierwszy mord.

Goreją świeże rany,

Hańbiona płonie twarz –

Lecz nam do obrony dany

Pamięci pancerz nasz!

Więc choć za ciosem pada cios

I wróg posiłki śle w konwojach,

Nas przed upadkiem chroni wciąż –

Zbroja!

Wywlekli pudła z blachy,

Natkali kul do luf

I straszą – sami w strachu

Strzelają do ciał i słów.

Zabrońcie żyć wystrzałem!

Niech zatryumfuje gwałt!

Nad każdym wzejdzie ciałem

Pamięci żywej kształt!

Choć słońce skrył bojowy gaz

I żołdak pławi się w rozbojach,

Wciąż przed upadkiem chroni nas –

Zbroja!

Wytresowali świnie,

Kupili sobie psy

I w pustych słów świątyni

Stawiają ołtarz krwi;

Zawodzi przed bałwanem

Półślepy kapłan łgarz

I każdym nowym zdaniem

Hartuje pancerz nasz.

Choć krwią zachłysnął się nasz czas,

Choć myśli toną w paranojach,

Jak zawsze chronić będzie nas –

Zbroja!