Lyrics Maciej Maleńczuk

Maciej Maleńczuk

Raskolnikow

Raskolnikow wziął siekierę

I zamyślił się głęboko

Księżyc łypnął z poza chmury

Jak lichwiarki żółte oko

Nie ma żartów z filozofią

Moja Ty Pietrowna Zofio

Gdy w bezsenne białe noce

W głowie pająk się szamoce

Nieudacznik pijanica

Rżnął butelką, że już pusta

W bruk rozprysły się kawałki

Jakby ktoś pokarał lustra

Nocy durna nocy chmurna!

Pędzi trojka w głowie zamęt

Na złamanie karku tętent

Rozkołysał się firmament

Nie ma żartów z filozofia

Moja Ty Pietrowna Zofio

Gdy w bezsenne białe noce

W głowie pająk się szamoce

W żółtych domach czynowniki

Na donosach schnie atrament

Wazelina i sakrament& wazelina i sakrament&

Raskolnikow wziął siekierkę

I zamachnął się szeroko

I uderzył bez przymiarki

W prawomyślny łeb lichwiarki

Nie ma żartów z filozofia moja Ty Pietrowna Zofio

Gdy w bezsenne białe noce

W głowie pająk się szamoce