A jednak wrócił

A jednak wrócił,

choć obiecywał, że mnie rzuci zimą.

A jednak wrócił,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginął.

Chyba wiatr go przywiał,

aby cicho szepnął:

Przyszła wiosna, z nią marzenia,

w mych marzeniach moja miłość,

moja miłość to ty,

bo przecież wiosną moja miłość to ty.

Że powrócił to jednak za mało,

wszystkim drzewo zazielenił sny

i ścieżki wydeptał w moim ogrodzie,

ale cicho to robił jak złodziej

wypatrując, czy kwiaty już rosną,

bo przecież z nimi przychodzi wiosna.

Bo on właśnie zostawia mnie samą,

aby wracać tak niespodzianie,

abym mogła się cieszyć nad ranem,

że jednak wrócił...

I chociaż rzucił,

powrócić musi zawsze z końcem zimy.

I musi wrócić,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginie.

A jednak wrócił,

choć bardzo starał się pokochać inną.

Że powrócił to jednak za mało,

wszystkim drzewo zazielenił sny

i ścieżki wydeptał w moim ogrodzie,

cichuteńko to robił jak złodziej

i zobaczył, że kwiaty już rosną,

bo przecież z nimi przychodzi wiosna.

Bo on właśnie zostawia mnie samą,

aby wracać tak niespodzianie,

abym mogła się cieszyć nad ranem,

że jednak wrócił...

I jednak wrócił,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginął.

I właśnie wrócił,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginął.

I musiał wrócić,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginął,

gdy tylko śnieg za ladą słońca zginął.