Lyrics Marek Grechuta

Marek Grechuta

Nieoceniona

Cicha jak sen,

Dobra jak ten,

Promyk jej ciepłych oczu.

Wierna jak cień,

W pogodny dzień,

W twoim życiowym roztoczu.

Chodzi na palcach,

Kiedy sen zmógł,

Ciebie i wasze mieszkanie.

Pięknie jak w walcach,

Mądrze jak Bóg,

Znaczy ci wciąż swe oddanie.

Znosi cierpliwie niepokój słów,

Gorzkie niejedno przeżycie ,

Aby na koniec powiedzieć znów,

Że jakże piękne jest życie.

Wierzysz jej wtedy, bo dzięki niej,

Bywasz mniej życiem zmęczony,

Zasłania chmury przyszłości złej,

Obraz twojej żony.

Przypomnij dziś

Sobie ten liść,

Co spadł wam na kolana.

Kiedy to z rąk,

Splotła wam pąk,

Miłości chwila kochana.

Potem ten walc i zawrót głów

Od zapatrzenia w zachwycie,

Nocne spacery w księżyca nów,

I to radosne serc bicie.

Lekko, wesoło do ciebie szła,

Na umówione spotkanie,

Gdy chmurną jesień okryła mgła,

Biegła po serca ogrzanie.

Wierzyła w piękny magnetyzm dusz,

W potok słów tak rozmarzony,

I jej przysięga pod krzewem róż,

Twej przyszłej - wreszcie żony.

Weselny krąg,

Zabrzmiał jak gong,

Śpiewając dobre życzenia.

A potem już,

Tych dwoje dusz,

Szukało zaistnienia.

Z ochoty by

pokazać bzy

i inne cudowności,

Przyszedł na świat,

Jak piękny kwiat,

Różowy owoc przyszłości.

W bólu zrodzony, by spełnić twe

Serca i ciała wybranie,

Aby ucieszyć tez oczy twe

I spełnić twoje czekanie.

Wierzy, że szczęściem największym wszak jest

Maleńki cud wytęskniony

Dla was i świata - ten gest

Jest od twej świętej żony.