Lyrics Marek Grechuta

Marek Grechuta

Spił się mój anioł

Spił się mój anioł leży obok

I trawa milczkiem go zarasta

Z pszennego pola rośnie obłok

Na drożdżach makowego ciasta

Spił się i anielskością całą

W wiosenną łąkę runął nagle

Teraz podnoście mgielne ciało

Wiatraczne śmigi leśne żagle

Podnoście kładźcie w dzwon łąkowy

I pójcie mlekiem z ziół scedzonym

Gdy anyż bije mu do głowy

I biją pokłon nieboskłony

Spił się wytarzał w końskim łajnie

Że tylko kłaść go psio pod skibę

Wpiły się drogi weń rozstajne

Na jego oczy gawron dybie

Spił się i nie chce wejść na powrót

W anielskość we mnie nie zgojoną

Zaniosłem go na plecach do wrót

Wrzuciłem w gnojne wozu dzwono

I zaprzysięgając chabecinę

Wywiozłem w pola nieobeszłe

Gdzie go wydziobią ptaki inne

I inne go dojedzą deszcze