Lyrics Michał Bajor

Michał Bajor

Ballada o niekochanych mężczyznach

Z kołnierzami do góry

Budząc postrach wśród bliźnich

Późną nocą się włóczą

Niekochani mężczyźni

Gwiżdżąc bluesa przez zęby

Snują się ulicami

Nie wracają do domu

Może nie chcą być sami

W nocnych knajpach im w uszy

Tłoczą jazz saksofony

Strip-tease oczy ich kusi

Pięknem nienasyconym

Z papierosów się wokół

Kręci dym siwomglisty

I w oparach swych skrywa

Byt ich wciąż nieparzysty

Niekochanym mężczyznom

Błyszczą oczy wilgotne

Gdy nad szkłem pochylają

Swoje serca samotne

Choć nie wierzą w kabałę

Czasem sobie powróżą:

Mieli szczęścia za mało,

Czy też może... za dużo?

Chociaż wrócą nad ranem

Nikt się na nich nie skrzywi:

Nieszczęśliwi mężczyźni

Albo właśnie... szczęśliwi?