Lyrics Michał Bajor

Michał Bajor

Podeptane kwiaty

Biegłem jakby wśród mgły,

młodość śniła mi sny,

które znikać nie chciały o brzasku

Łatwy każdy był szczyt,

Gdy wierzyło się w mit

Szybkiej sławy pieniędzy oklasków

Ziemia rwała spod stóp

Z Diabłem brało się ślub

Byle krótszą prowadzić chciał drogą

W skroniach tętnił puls krwi

Aż zmęczyłem się i przystanąłem

A wokół nikogo

A za mną bezmyślnie podeptane kwiaty

Cichy smutek ciepłych odtrąconych rąk

Szklanki niedopitej w pośpiechu herbaty

Uśmiech roztrzaskany o mój zimny wzrok

A za mną zgaszone ciepłe jasne twarze

Kilka zbyt pochopnie zatrzaśniętych drzwi

Ledwie kątem oka muśnięte pejzaże,

W których tyle wierszy niespełnionych śpi

Tak się skończył mój trans, a dziś żal mi tych szans

Które życie znosiło mi w darze

Kiedy głuchot braw

Miałem centrum swych spraw

Jakby w innym zupełnie wymiarze

Teraz uczę się znów czułych gestów i snów

Znoszę świeże bukiety do domu

I gdzieś w sercu na dnie cień nadziei mam że...może będzie potrzebne to komuś.....