Luna II

Oddech ciężki jak stal

jak gruz

jak ból wstrzymałam

matka płacze

słyszę łzy niechciane

Ubrana w szepty

nienazwanych obaw

widzę jak w filmie niemym

twarze ubrane w popiół

nie proszą

żądają

boją się i klną

jakby bóg zasnął

zapomniał o dziecku swoim

Za promień uczuć

za marzeń horyzont

wychylam się

aby ręce wam ogrzać

przyciągnąć do siebie

jak owoc dojrzały

zabrać od niego

zostać nim

Ojcze murów zoranych

ojcze zgliszcz

gdzie byłeś pytam

gdy się w ciebie zmieniałam

kiedy kpiących

nie starcza warg

a moje pieką

od walki przegranej

plamię sobie

dłonie i twarz

w kamień i popiół ubieram