Tam i z powrotem

Tam i z powrotem, raz kołkowozem, raz morwolotem

Innym razem, kiedy taki, a nie inny ciąg wydarzeń

Targaczem, przewijają się pejzaże, miejsca, których

Nawet z map nie kojarzę, krótki postój w przydrożnym barze

Gdzie właściciel jest kelnerem i kucharzem, a przez liczne wojaże

Zna już dobrze nasze twarze, wie co lubi jeden z drugim

Poda zanim się zamówi, doda kilka szczerych słów

A my znów w trasę, poznać się z kolejnym miastem

Gdzie dzieciaki znają produkcje nasze i popatrzeć

Jak daleko hip-hop zaszedł i z dystansem spojrzeć

Jaką dostaliśmy szansę na poznanie jak krajanie reagują

Na nagranie nasze każde, jak to dla nich ważne, dzielą się

Z entuzjazmem, każdym swoim przemyśleniem, mówią

Jaką mają jazdę, jakie relacje z otoczeniem i melanżem

Dziękują za robienie muzyki, bo to przecież dla niech,

Dla publiki, czujesz dreszcz kiedy słyszysz krzyki, widzisz

Ręce uniesione, teksty z nami nawijane, wyciągane dłonie

A my nad ranem i tak musimy ruszyć dalej, w swoją stronę

I tak myślę sobie czasem kiedy jestem w drodze, ile razy

Każdy z nas musiał spać na podłodze, ile znieść, tyle różnych

Przejść, żeby tylko móc na scenę wejść, zobaczyć tyle miejsc

Tylu ludzi, tam i z powrotem zawsze będziemy chcieli wrócić