To nie był film

Powiedział "może byśmy tak kiedyś... może dzisiaj?" - powiedział

"Tak, zróbmy to, tak, by nikt nie widział

Może w parku pod lasem, na torach przy garażach

Tam, gdzie zawsze jest ciemno i gdzie prawie nikt nie chodzi

Nie będziemy wybierać" - powiedział - "ten, kto pierwszy"

Niczym ostrze losu - "pierwszy, który się trafi

Tylko pamiętaj - bez hałasu, bez zbędnych emocji

Poczuj w sobie siłę i rób tak, żeby zabić"

"Urodzeni mordercy", "Kalifornia", "Siedem"

"Harry Angel", "Pulp Fiction", "Hellraiser" i "Freddy"

Codziennie filmy były dla nas jak Biblia

Te same sceny, nawet w snach je widzę

Widzę w snach wciąż to samo, ciągle boję się zasnąć

Tamten leży we krwi, a mnie robi się słabo

Powiedział "patrz, jak pięknie, prawie tak, jak w filmach

Zapamiętaj to" - pamiętam, "prawie tak, jak w filmach"

To nie był film,

to nie był film

Pamiętam, mówił "ach, chciałbym sobie postrzelać

Wiesz, do dziewczyn na ulicy, w biały dzień, teraz

Nie do zwykłych dziewczyn, ale do tych najpiękniejszych

Chciałbym patrzeć im w oczy, jak marnieją i więdną"

Mówił "ciekawe jak to jest, tak naprawdę zabić?

W rękach trzymać przeznaczenie, jego panem być?

Wiesz, chciałbym, może byśmy tak kiedyś na ulicy

W jakimś ciemnym miejscu, tak, by nikt nie widział?"

Pamiętam, mówił "zapamiętaj" - nie potrafię zapomnieć

Wyrazu oczu, strachu, potem krwi na dłoniach

Krew była wszędzie wokół, pamiętam to dobrze

Płynęła niczym rzeka z potrzaskanej głowy

Krew pulsowała w skroniach, rozsadzała czaszkę

Ręce drżały - nie wiem, z podniecenia czy ze strachu?

Pamiętam, on się śmiał, mówił coś o filmach

"Zapamiętaj to" - pamiętam, "prawie tak, jak w filmach"...

Ale to nie był film,

to nie był film

Ale to, to nie był film,

to nie był film...