Nie zasypiaj

Spełnienie marzeń to pobożne życzenie

Ty skurwysynu nie wchodź na naszą ziemię

Czyste sumienie i przyjaźń którą cenię

To wszystko co widzisz to twoje otoczenie

Jedno spojrzenie i już wszystko wiem

Nie zaprzepaszczę szansy bo kocham nowy dzień

Proszę Cię Boże cierpienie w radość zmień

Ktoś rzuca cień i chce cię zranić

Lecz mimo to ty nie przekraczaj granic

Mają cię za nic spójrz życie przemawia

Sprostaj wyzwaniom które ono stawia

Ciągle namawiam otwórz szerzej oczy

Pod osłoną nocy wciąż życie się toczy

Widzisz tą pięść ona znowu się zaciska

Droga przed nami wciąż jest wyboista

Każdy egoista każdy swoje zbiera

Przyjaźń zamiera wszystkim to doskwiera

Otwarta cela ktoś wchodzi ktoś wychodzi

Ja ciągle słyszę płacz strudzonych rodzin

Nie każdy z nas się z tym zgodzi

Obudź się głupcy śpią nie zasypiaj

Dławi cię panika ? Spokojnie oddychaj

Ruch na ulicach miasta jest obłędny

A sen ? sen, sen jest śmierci krewnym (2x)

Nieraz nie dwa poczujesz to ukłucie w sercu

Później wszystko szybko bez zbędnych wstępów

Akcja nabiera rozpędu utrata tchu

Kilkanaście sekund mija…

Na czasu cięciwie drżysz z czoła szybkiej klęski

Łudzisz się że nikt nie przyłoży do niej ręki

Wokół oczu z których płyną łzy na życzenie

Padasz na los przełam zmęczenie

Nie gorąca krew a chłód w psychice to atut

Masz to przetrwasz w kraju skrajnych temperatur

Dzień po dniu ucieka przed nami

Czujesz się wolny ? a na nogach nosi kajdany

Pęta na rękach marzysz żeby spełnić życzenie

Musiałbyś żyć ze sto razy azyl

Głupcy śpią stać ich na to wierzą w to

Mam rację jest tak co ? no

Przestań szukać w chaosie sensu

Pozbądź się lęku wiem na pułapki życie ma wiele patentów

Nie dajmy się zwariować bo przeżyć da się

Tylko w filmach robią odpowiednie rzeczy w odpowiednim czasie

Obudź się głupcy śpią nie zasypiaj

Dławi cię panika ? Spokojnie oddychaj

Ruch na ulicach miasta jest obłędny

A sen ? sen, sen jest śmierci krewnym (2x)

Podnieś się weź los w swoje dłonie

Takich jak ty ja dobrym słowem chronię

I ciągle gonię czas który ucieka

Dla naszego człowieka zawsze drzwi otwarte

Odwracam kartę te słowa nie są żartem

Biorę się w garść i do przodu idę

Mijając ludzi naznaczonych wstydem

I choć byś chciał nie podetniesz skrzydeł

We śnie czuje że nie śnie od potu mokry

Ty też odpalasz kolejny szlug bezsenności

Mieszkasz vis a vis w naszych oknach światła

Mimo straconych dni nadzieja nie zgasła

Ostatnia deska ratunku naszego gatunku

Ktoś musi odpaść żebyś ty mógł zostać

Czarne słońce na nas wszystkich cień kładzie

Ten kto wypadł za burtę nie może chodzić po pokładzie

Obudź się głupcy śpią nie zasypiaj

Dławi cię panika ? Spokojnie oddychaj

Ruch na ulicach miasta jest obłędny

A sen ? sen, sen jest śmierci krewnym (2x)