Lyrics Quebonafide

Quebonafide

Żadnych zmartwień

Siemano wam tam, takiego czegoś takiego nie grano od dawna. (Mała poprawka, nie grano nigdy) Taki już jestem

Żadnych problemów, depresji przy gniewie

Chyba że odpalam C30-C39

Żyje zwiewnie, tylko dzisiaj tu

Już nie wiem czy to Epikur czy filozofia Misia Baloo

Zawijam parę monet i dzionek witam jak król

Bez czarnych myśli choć zaczynam od The Roots (I don't ask)

Moja codzienność to offside, już nie wiem sam czy to dobrze, gdy

Nie mam podstaw by dojść gdzieś, zmądrzeć

I chyba dlatego tak bardzo nie mogę się temu oprzeć

Sam, zbudowałem to na kanwie wolności

Znam, siedem grzechów głównych na pamięć, z autopsji

Jeszcze będziemy mieli czas żeby myśleć jak dorośli

Twój bóg nawet nie prosi mnie żebym w niego uwierzył już

I nawet jak odszedłbym jutro, to nie mów że trudno

Bo miałem okazję to przeżyć

Wszyscy moi ulubieni raperzy mnie propsowali

Lux, triumf, taka kryptoreklama

Nigdy nie skończę jak te wack'i w bramach

Buziaki mama, taka kryptoreklama

Chce się widzieć na szczycie, wiedz, że dalej go gonię

To jak GKS Katowice, bo miałem Szale po swojej stronie

Chciałbym uciec, ale dokąd, idę za ciosem jak Jean Claude van Damme

Zrobiłem pierwszy milion, spoko, pachnę Paco Rabanne

I...

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Wszyscy jacyś tacy zgotowani

Nie rozumiem czemu mam za wami biec

Ostatnio już mnie nawet bawi stres

Zero powagi, ej, działa jak dragi śmiech

Nie uda się to masz drugie podejście

Nie biję się po piersi niepotrzebnie

Piję sobie wódę, słucham KęKę

Ze wszystkim jakoś teraz mi na rękę

Zero rad, zero zmartwień, już tak mam

Zero wad, zero zmarszczek, a chandra

Życie ma wiele dla nas, co ranka

Więc nie sugeruj mi, żebym miał się zamartwiać

Co, żyję sobie fajnie, a codzienna ucieczka to błąd?

Ziom, minę cię na starcie i zdubluje na rękach po sos

Żyjesz jak ktoś? Jest zagadka, co ci dał los, co ci dał hajs

Żyję prawdą, zero kłamstwa, a bogactwo mogę wam dać

Altruizm to piękny aforyzm

Znam ludzi już w kwestii idoli

Nawet kolorowy bez nich świat

Jest jak bez barw, a ja jak niewidomy

Jak dym z papierosa unoszę się ponad ten jebany mętlik

Moja osoba w modlitwie do Boga nie szuka sugestii (Nie)

Szukam czegoś więcej chociaż to dla ślepców bieg (Hę)

Szukam czegoś więcej chociaż to dla ślepców bieg

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

I nie mam żadnych zmartwień kiedy tak leżę z blantem

Za to mam jedno pytanie czy nie masz hajsu dla mnie

Hipokryta, bo kiedy mam to kombinuje jak się go pozbyć

Hajs to jebane ścierwo, dlatego wciąż ja nie mam tej fooorsy

Ja naprawdę nie mam tej forsy i mówię serio

Ale nie wychodzę z formy jak Wilku

Jak upieczony sterczę ze szlugiem na winklu

I w dupie mam sądy, i jak spotkasz mnie gdzieś

To bez problemu, mogę cię olać jakbyś rozdawał ulotki

Bez problemu jak Smokey

I nie mam zmartwień, kiedy mam friday

I robię z siebie łajzę, bwoy

I do dwunastej budzikom śmierć

Bo przez gibony mam w oczach piasek, boy

Ta, dwie kawy rano na rozpęd, bo mam co robić

Nie daję za wygraną, myślę jak pogodzić mój portfel i forsę

Widocznie się nie lubią, ale mam plan

Brzmi trochę głupio, mam styl gorący jak gówno

Którym resztę leszczy se wciągnę dupą

I nie chcę krzyczeć "życie ty suko"

Bo doceniam cokolwiek co mam

Nie mam hajsu jak zmartwień

Ale gdybym nie miał co robić to robiłbym hajs

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień

Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień