Lyrics Raz, Dwa, Trzy

Raz, Dwa, Trzy

Kto odchodzi w białe noce

Kto odchodzi w białe noce temu lampka wschodu

kij tobołek dwa sandały oraz brak powodów

kto by wracał temu kamień milowy pod nogi

zmartwychwstanie i zajętą mogiłę w pół drogi

kto chce pływać na swej łodzi bez wioseł i masztów

niech mu zwiędnie w żółtych zębach płatek róży wiatrów

kto zaś hardy i osiągnie końca świata brzegi

jak w potopie niech go skryją niegdysiejsze śniegi

kto za drzwiami bywa skryty niech się nie narzuca

co zobaczy to wyraźniej przez dziurkę od klucza

jeśli narcyz niech się dowie kto najpierwszy w świecie

zbił zwierciadło bo niezdrowo sobą się podniecił

kto cwaniakiem pod spódnicą znajdzie czego szuka

mak w popiele szczęście w kartach w pustej dłoni dukat

kto naiwny niech mu sprytnie dziewki nadstawiają

zardzewiały pas u cnoty i klucz jeśli mają

kto zbyt cicho obok cudzych domów stawia kroki

ten się z gniewnym trybunału musi spotkać wzrokiem

kto się w myślach chełpi grzechem i to mu skutkuje

niech się przed tym trybunałem z woli swej biczuje

kto na sznurze będzie wolny jak ptak pod chmurami

chociaż dotąd sam usuwał stołki pod nogami

kto z szafotu poza ciała głowy pcha w trociny

będzie winien choć nie jemu przypisane winy

kto ma w geście wał zwycięstwa podobnie jak pomnik

stanie w blasku i strażacka orkiestra niech trąbi

kto zaś wielki ten pochówku dostąpi w atłasach

słuszny jednak wzbudzi podziw w odległejszych czasach

biednym głupiec pozostanie a bogatym złodziej

kto skorzysta w obfitościach wytarza się co dzień

kto człowiekiem temu krzyżyk i z anioła w bóstwo

a kto święty niech kamieniem zmąci wody lustro