Lyrics Renata Przemyk

Renata Przemyk

Przegwizdane

Żyję bardzo blisko Wisły, czasem jest mi źle

Staje się to oczywiste, jeśli myśli się

Noszę buty od Syreny , od Próchnika płaszcz

Do poduszki włączam radio, tuż nad ranem

Trochę charczy, ale później mówi tak:

Tam gdzie głowy pełne whiskey, straszy cygar jeż

Żyje facet co się śmieje z siebie pewnie też

Ma pepegi rozdeptane, zabłocony płaszcz

Zjawia w knajpie, choć zamieć, tuż nad ranem

Na barmana palcem kiwa, mówi tak:

Niby wszystko jest all right

Oby to był film nie slajd

Nie lubię, gdy urywa się

Wtedy kiedy świat karuzeli wart

W sumie wszystko jest okej

Ale forsę zrobił Jack

Tu wpadłem, tutaj napić się

I posłuchać jak stary Murzyn gra

Więc odrywam od poduszki pogniecioną twarz

Nogi biegną mi przy łóżku w solo saksu takt

Pstrykam palcem na autobus, tramwaj dzwoni w mgle

Szukam knajpy tuż przed wschodem lub za rogiem

A tymczasem się wyłania polski jazz

Niby wszystko jest okej

Ale skończył się mój sen

A w knajpie zamiast paru piw, mleko dają mi

I zbyt polski dżem.