Lyrics Sidney Polak

Sidney Polak

Wieżowce

Znów wieżowce wyrastają tu i liżą watę z chmur,

jak wiór suche gardło pali a ja mam tego dość,

w radiu nadają złość,

na pół dzielę każde słowo,

a z satelity widza mnie jak robię sobie jeść,

a na dole miasto skwar i ruch,

sucha kąpiel, do której nie chce wejść.

To ja, wesoły miejski bar

To ja, krzywych chodników czar

To ja, noszony w reklamówkach czas

To ja, zgaszonych papierosów las

Całe szczęście w mojej lodowce lód,

roztapia czasem bród,

a sznur kapiącymi t-shirtami gnie się,

płacz wycierać musze znów,

ten kurz wdziera się do ust,

kolejnej coli łyk rozpuszcza we mnie moje dni,

biorę głębszy oddech i wychodzę znów,

poszukać ciebie wśród tych głów.