Lyrics Sidney Polak

Sidney Polak

Witam!

Hej! Witam! Muszę jakoś zacząć płytę

choć nie jestem toasterem ani skamandrytem

moją wenę wlewam w siebie z puchy

a pomysły zbieram jak w kuchni okruchy

Jakieś ruchy panowie i panie sami wiecie

jak ciężkie jest zaczynanie, słów sklejanie

jak mały modelarz się czuje, coś nagrywam

a później kasuję

Dobry wujek przemawia dziś do was

sympatyczny jak kiczowaty obraz

liczę co najmniej na Grammy albo Nobla

może nawet złotą płytę bym oblał

Myślę sobie że nie jest to łatwe

kto chce w domu mieć zepsutą zabawkę

płytę która w ogóle nie działa, kiedyś brzmiała a teraz przestała

takiego wała, zapłaciłeś a ona grać przestała

ta płyta to chała

Sorry! konwencja mi się wysypała

Nie jestem tak dobry jak rapper zachodni

nie mam gramofonu ani hip-hopowych spodni

w studiu spędziłem jak kurczak w chłodni

chyba ze sto dni, sto dni

Lubię swój bas, bębny i gitarę

krytyków walę i malkontentów walę

chodzi mi o nowy bit, o nową falę

w nowe chce zmienić wszystko co jest stare

propozycje które dziś słyszę

nie trafiają w mój muzyczny gust i w moją duszę

nie ma tego czego potrzebuję wtedy

gdy przychodzą do mnie z piwem koledzy

Chce wrzucić na luz taki mam gust

nie zamkniesz mi ust, nie słuchaj to nie mus

schowaj ten nóź i schowaj te pięści

może coś nowego cię zakręci

Refrenu nie ma, bo refren to komercyjna ściema

wymyślona przez ufoludów Von Danikena

wielka scena, super światła ale jatka

nie pozwolą sfilmować browara, szluga, jointa, zara, zara

ta pani na gwiazdę jest zdźiebko za stara

bawi się cała pijana sala, wielka pięćdziesięcioosobowa hala,

to moja skala

Dwa piwa, trzy piwa, cztery piwa, zwiększa się moja krzywa