Lyrics Sokół i Marysia Starosta

Sokół i Marysia Starosta

Cynamon

Ich sutki lepią się bardzo tu

Nie stały jednak na próżno

Czekając czy selekcja wpuści je znów

Ta błyszczy sukienką, ta bluzką

Jutro odda je w sklepie połowa tych dup

Jest tłok, więc idziemy kuchnią

Ociera o nie się cały tłum

Ktoś wyszedł już z czyjąś kurtką

Zostawił swoją, lepszą, więc luz

Te dwie odkurzyły lustro

Stykają się wilgotne wargi i biust

Pieszczotliwie mówi "ty kurwo"

I wciąga na szpilkach drugą na stół

Tu nigdy nie liczy się jutro

Gdzie bałwan? Śnieg prószy już

Oni chcą je mieć od tyłu

One chcą im zrobić dobrze

Oni chcą być w ich przełyku

One chcą mieć ich pieniądze

Znasz ten zapach?

Czuję w powietrzu cynamon

Czuję w powietrzu cynamon

Czuję w powietrzu... cynamon

Kolejka ustawia się równo

Drzwi są na kod, nie zagląda tu Bóg

One oddają się trunkom

A innym oddają ciepło swych ust

Wilgoć swych ud

Tak krótko, szybko mocno, mocniej... już

I nikt nie dziwi się rachunkom

Dopóki trzeźwość nie zwali go z nóg

Umiesz rozpoznać, że warto?

Przyjrzyj się się kartom, markom, zegarkom

Ona też lubi hardcore

Jest z dobrej rodziny, więc masz to za darmo

Weź ją dziś na swój balkon

Z widokiem na miasto, na całe gardło

Podejdź, umiesz, będzie łatwo ale...

Ona przyjaźni się z pederastą

Czuję w powietrzu cynamon

Czuję w powietrzu cynamon

Czuję w powietrzu... cynamon