Lyrics Ten Typ Mes

Ten Typ Mes

Zamknięcie

1. Wsiądę dziś w sto siedemdziesiąt dwa

doturlam się do Ciebie i powiem Ci w twarz

umarzam twoje długi i wracam spać

a ty zmień drugie imię z problem na zła.

Wejdę do sklepu na moim osiedlu

i powiem ekspedientce, że jest terapeutką (kim?)

Cały ten czas, choć nie wie jak mam na imię,

ma dla mnie uśmiech, ma prozak w płynie.

Pójdę tam, gdzie widziałem ostatnio

mojego kumpla, który w sobie się zamknął,

zapalę znicz i wyleje whisky

a chodnik zaiskrzy od mocy nieczystych.

I przejadę się do ciebie z kwiatkiem,

poleję różę smołą, choć nie wiem jak to załatwię.

Zamknę dziś wszystko, co jak dziura w zębie

zieje przeszłością i bólem tętni.

Ref. Przepraszamy, dziś już zamknięte

zapraszamy jakoś w innym życiu,

Mam tu dla ciebie mało zabawną puentę.

ale pogódź się z tym, bo nie wiem na co liczysz. / x2

2. Wkurwia mnie to miasto, niech się udławi sushi

w zagrodzonych osiedlach, niech się zacznie dusić.

Czy musi umrzeć bezdomny pod śmietnikiem na kłódkę

by pokazać srogiej zimy i tej mody skutki.

Sorry, mam odwagę i własne zdanie

i już nie zachwycam się przegranym powstaniem.

Sto pięćdziesiąt tysięcy, kto ich zastąpił?

im dłużej o tym myślę, tym bardziej w sens wątpię.

Zależy mi na tobie, to dojrzałe uczucie

WWA, twój oddany facet, nie zakochany głupiec.

Nim się oburzysz zapytaj się przedtem,

ile razy miałeś ochotę dać syrence klapsa w płetwę?

Aluminium i szkło tam gdzie rosła trawa,

aluminium i szkło w sercach ludzi w Warszawie,

i jest minus dwadzieścia, naprawdę nieprzyjemnie

chce pan wejść na klatkę? Proszę, nie usłyszy pan ode mnie.

Ref. Przepraszamy, dziś już zamknięte

zapraszamy jakoś w innym życiu,

Mam tu dla ciebie mało zabawną puentę.

ale pogódź się z tym, bo nie wiem na co liczysz. / x2

3. Muszę przyznać ojciec, nie wiem co z Tobą począć

dezercja, miałem sześć lat to nie było urocze.

Rzuciłeś nałóg palenia, rzucasz wyzwania śmierci,

rzuciłeś swoją żonę, rzuciłeś trójkę dzieci,

i nie będę przynudzać o kalibrze traumy,

bo widziałem hardcory, dla których mój mógł by być klaunem

więc biorę czystą kartkę i piszę na niej

starannie: „mój ojciec” choć brzmi to jak żart.

Mój ojciec, wiedza, para rąk i skalpel,

operuje ludzi, którzy dla innych są już martwi,

dziewczyna z wypadku, czy chory starzec,

śmierć puka do sali, chirurg stoi na straży.

Mówię o nim jak pacjent, jego dokonań fan,

bo jako człowiek haa cóż... ledwo go znam,

umiem przebaczyć już, czy tylko o tym nie myśleć?

Nie wiem, porzucam nienawiść, zamykam i niszczę.

Ref. Przepraszamy, dziś już zamknięte

zapraszamy jakoś w innym życiu,

Mam tu dla ciebie mało zabawną puentę.

ale pogódź się z tym, bo nie wiem na co liczysz. / x2