Lyrics The Analogs

The Analogs

Gorycz

Zły jesienny czas gdy się urodziłem

Plamy krwi na śniegu i odgłosy strzału

Przerażenie w oczach głośne wycie syren

Puste pułki w sklepie i bezkresna szarość

W szkole zobaczyłem czym jest ból i przemoc

Miałem zostać trybem bezdusznej maszyny

Jedno co wyniosłem z jej ceglanych murów

To nienawiść która ciągle mnie karmili

Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!

Serce z betonu, oczy ze szkła!

Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!

Tylko gorycz i więcej nic!

Oranżady smak leczył czarne myśli

Kiedy plułem z mostu na powolną rzekę

Duże miasto wrzało walił się mój świat

Wtedy napisałem pierwszą swą piosenkę

Potem uwierzyłem że wszystko jest proste

Obietnica raju jak trucizna słodka

Wszyscy gdzieś odeszli i zostałem sam

Patrząc się na niebo poprzez kraty w oknach

Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!

Serce z betonu, oczy ze szkła!

Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!

Tylko gorycz i więcej nic!

Gdzie są te dziewczyny które mnie zwodziły

Gdzie są przyjaciele co klepali w ramie

Nie mam dokąd wrócić nie mm dokąd iść

Chyba ze powrotem za żelazna bramę

Każdy jeden grosz zamieniam na ogień

Który wlewam w siebie gapiąc się do lustra

Cierni wbitej w serce nie potrafię wyrwać

A butelka życia coraz bardziej pusta

Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!

Serce z betonu, oczy ze szkła!

Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!

Tylko gorycz i więcej nic!