Gorycz
Zły jesienny czas gdy się urodziłem
Plamy krwi na śniegu i odgłosy strzału
Przerażenie w oczach głośne wycie syren
Puste pułki w sklepie i bezkresna szarość
W szkole zobaczyłem czym jest ból i przemoc
Miałem zostać trybem bezdusznej maszyny
Jedno co wyniosłem z jej ceglanych murów
To nienawiść która ciągle mnie karmili
Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!
Serce z betonu, oczy ze szkła!
Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!
Tylko gorycz i więcej nic!
Oranżady smak leczył czarne myśli
Kiedy plułem z mostu na powolną rzekę
Duże miasto wrzało walił się mój świat
Wtedy napisałem pierwszą swą piosenkę
Potem uwierzyłem że wszystko jest proste
Obietnica raju jak trucizna słodka
Wszyscy gdzieś odeszli i zostałem sam
Patrząc się na niebo poprzez kraty w oknach
Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!
Serce z betonu, oczy ze szkła!
Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!
Tylko gorycz i więcej nic!
Gdzie są te dziewczyny które mnie zwodziły
Gdzie są przyjaciele co klepali w ramie
Nie mam dokąd wrócić nie mm dokąd iść
Chyba ze powrotem za żelazna bramę
Każdy jeden grosz zamieniam na ogień
Który wlewam w siebie gapiąc się do lustra
Cierni wbitej w serce nie potrafię wyrwać
A butelka życia coraz bardziej pusta
Gorycz! Gorycz! Czuje gorzki smak!
Serce z betonu, oczy ze szkła!
Gorycz! Gorycz! Jest w mojej krwi!
Tylko gorycz i więcej nic!