Orient

Ref:

Orient! Dwa cztery na dobę

W największy deszcz w najchujowszą pogodę

Samochodem, samolotem jeszcze inni autostopem

Chęć do życia jest powodem by iść choćby na piechotę

Orient! Dwa cztery na dobę

W największy deszcz w najchujowszą pogodę

Samochodem, samolotem jeszcze inni autostopem

Chęć do życia jest powodem by iść choćby na piechotę

Wciąż pod prąd, pod wiatr nie schodzę z drogi

Mimo tego, że lecą kłody pod nogi

Pomimo wszechobecnej patologii

Idę w stronę słońca robimy początek z końca

Jest nośnik, jest odbiorca, jest riwolta

Też przecież gustujesz w ekstremalnych sportach

Zostaw dla leszczy szlajanie się po kątach

Grunt to azymut, bunt kipi w nas morda

Nie mam zamiaru w miejscu stać i czekać

Robię krok w tył by za chwilę móc podjechać

Pięknie jest mieć kogoś na kim można polegać

Orient dzieciaku tak łatwo dziś się przejechać

Na własne życzenia pchać się do trumny

Bez paranoi zwariować się nie pozwólmy

Na wszelki wypadek pozostaje czujny

Bo ten przypadek jest dla mnie szczególny

Ref:

Orient! Dwa cztery na dobę

W największy deszcz w najchujowszą pogodę…

Samobójstwem jest chłopcze bycie łatwowiernym

Jeden gość był pewny swojej królewny

To związek nie rdzewny był na zewnątrz

Ale kiedy On ją kochał, Ona kochała pieniądz

Miała status gwiazdy i ciągłe wyjazdy

On nie inaczej, ale lubił patrzeć w gwiazdy

Zaczął podejrzewać coś przegoniłby dla niej peleton

Ona okazała się dziewczyną na telefon

Całkiem inny gościu w innej części miasta

Już za małolata szybka fura, chata własna

Mocno hajsem szastał kiedy trzeba było nie zawodził

Koleżkom pomagał jak mógł, ogólnie nie szkodził

Dbał o przyjaźń dopóki nie dopadł go kryzys

Zaczął mieć długi bo jebał wyzysk

W rachunkach się pogubił, spadł na zbity pysk

Przyjaźń się rozeszła pozostał psychiczny wycisk

Ref:

Orient! Dwa cztery na dobę

W największy deszcz w najchujowszą pogodę…

Dziś moim życiem jest moja rodzina

Szczęśliwa mina syna gdy mnie rano budzi

Zmrużonym okiem patrzę jak moja dziewczyna

Robi śniadanie, coś sobie nuci

Gdy tak się dzień zaczyna łatwo się zapomina

O zawiści i nienawiści ludzi

Wychodzę do swojego biura popracować

Po drodze mocna kawa mnie cuci

W tym kraju Orientu nigdy za wiele

Tu wielu śmieci chce Cię wydymać, fiskus na czele

To nie Twój teren potknij się a będziesz celem

Boże dopomóż chronić dzieci przed zerem

Kochanie przytul się a kiedy słońce wstanie

Zjemy wspólnie śniadanie puszczając w niepamięć

Nieporozumień pasmo, zobacz już się robi jasno

Daj rękę i idźmy gdzieś za miasto!

Ref:

Orient! Dwa cztery na dobę

W największy deszcz w najchujowszą pogodę…